sobota, 9 maja 2015

Rozdział 4

Linkin Park - Castle of Glass 

- Możesz zdjąć tę maskę? - zapytał. Duh. Dlaczego musi mi psuć humor. Ale zanim zdążyłam znów zaprzeczyć on wyciągnął ręce i ściągnął moją maskę. Zostałam zdemaskowana. Zabawne.
- Teraz jestem pewien, że skądś cię znam - oznajmił. Właśnie w tym momencie muzyka zmieniła się na bardziej spokojną.
- Może z festynu? - Poddałam się.
- Dziewczyna z festynu! No tak! - Uśmiechnął się odkrywając kim jestem. - Co robisz? - zapytał zdezorientowany kiedy zajęłam miejsce na kanapie.
- Muzyka do tańca się skończyła, więc wracam na swoje miejsce.
- Nie, nie skończyła się. To jest muzyka do wolnego tańca - oznajmił wskazując na ludzi, którzy tańczą w parach.
- W takim razie znajdź sobie dziewczynę, która będzie z tobą tańczyć. - Uśmiechnęłam się przechylając lekko głowę.
- Już znalazłem. - Odwzajemnił uśmiech kiedy znów wyciągał do mnie rękę. Mam z nim tańczyć wolny taniec? Okej. Coś czuję, że chłopak nie ma pojęcia czym ryzykuje. Nie umiem tańczyć więc jeśli go zdepczę będzie to jego wina. Kiedy wstałam położył swoje ręce na mojej talii, a ja owinęłam ręce wokół jego szyi. I przyznam, że czułam się niezręcznie. Mimo tego nawet podobał mi się ten taniec. Kołysaliśmy się w rytm melodii. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jest Sam. Od czasu kiedy poszła po drinki nie widziałam jej. Trochę się martwiłam. Miałam nadzieję, że wszystko z nią dobrze.
- Przepraszam! - Skrzywiłam się kiedy pierwszy raz nastąpiłam mu na nogę. - Muszę iść poszukać przyjaciółki. - dodałam szybko i oddaliłam się zostawiając blondyna, który wyglądał jakby chciał coś jeszcze powiedzieć. Przez tłum osób zniknął mi szybko z oczu. Zaczęłam się przeciskać. Ludzi było naprawdę dużo. Tańczące, spocone pary. Uh. Nim się zorientowałam, wpadłam na kogoś wyższego ode mnie. Odsunęłam się spoglądając w górę.
- Hej Julie! Jak się bawisz? - zapytał Chad. Z łatwością można było stwierdzić, że był już po kilku dobrych drinkach.
- Hej. Świetnie! - Zaśmiałam się mówiąc ironicznie. - Widziałeś gdzieś Sam?
- Sam? Aaaaa! Była gdzieś tam - zaczął wymachiwać rękami w różne strony - nie widziałem - stwierdził w końcu.
Szkoda, że tylko on miał tak dobry humor na żarty. Prychnęłam i odwróciłam się na pięcie. Szłam dalej, aż dotarłam do tylnego wyjścia. Na zewnątrz było ciemno. Przede mną stała ławka, a wokół znajdowały się rośliny i drzewa. Wyciągnęłam z torebki komórkę i wybrałam numer do przyjaciółki. Przyłożyłam telefon do ucha, ale usłyszałam tylko pocztę głosową. Zdenerwowana usiadłam na ławce i patrzyłam na wyświetlacz z nadzieją, że zaraz oddzwoni. Usłyszałam otwierające się drzwi, a kiedy przede mną pojawił się mężczyzna od razu wstałam na równie nogi.
- Harry?! To znaczy Pan Styles? - Język zaczął mi się plątać. Stałam bez ruchu kiedy zaczął do mnie podchodzić. Wyglądał na złego. Tylko czego chciał ode mnie? Nie wyglądał jakby przyszedł tu po prostu posiedzieć. Spojrzałam na jego pięści. Były zaciśnięte. Zmarszczyłam czoło w zdezorientowaniu i chciałam opuścić tamto miejsce jednak zablokował mi wyjście.Kiedy stanął tuż przede mną mimowolnie spojrzałam w jego oczy. Wyglądały inaczej niż zwykle. Były czarne, wściekłe. Nie miałam pojęcia dlaczego. W pewnej chwili przybrały normalny, a zarazem wyjątkowy kolor i mogło się wydawać, że zła energia wyparowała. Jestem prawie pewna, że był wstawiony. Chociaż nie czułam od niego alkoholu. Czy to możliwe żeby trzeźwy człowiek się tak zachowywał? I to bez powodu? Nie odezwał się, więc ja też milczałam, aż do chwili.

Harry's POV:
  Stałem opierając się o barek, na którym był alkohol. Chwyciłem kieliszek i przystawiłem go do ust. Jednak nie zdążyłem wziąć łyka, pewna dziewczyna przykuła moją uwagę. Odstawiłem szkło. To była ona. Wstałem i zacząłem podążać jej śladem. Z każdym krokiem robiłem się coraz bardziej wściekły. Otworzyłem drzwi na zewnątrz. Kiedy na mnie spojrzała natychmiast się podniosła. Jakby pamiętała. Ale nie mogła pamiętać. Nie mogła pamiętać bo o niczym nie wiedziała. Jednak ja wiedziałem. Jakby zdarzenie to miało miejsce wczoraj. Wydarzenie z przeszłości zniszczyło mnie i moje życie. Stałem naprzeciw niej. Na mojej twarzy malowała się wściekłość. Ledwo mogłem nad sobą zapanować. Chwyciłem za klamkę otwierając drzwi po czym podszedłem bliżej. Wiedziałem, że muszę być silny. Przynajmniej na tą chwilę. Kiedy byliśmy w szkole było o wiele łatwiej panować nad nerwami, wokół byli ludzie. Ale teraz stojąc sam na sam chciałem się odegrać. Od początku chciałem. I zrobię to. Tylko jeszcze nie teraz. Słyszałem jak plącze się w wymowie.
- Julie. Nie wyglądasz dobrze. Co się dzieje?
Skoro już tu przyszedłem musiałem zachowywać się normalnie. Nie interesowało mnie czy czuje się źle czy dobrze. Jednak musiałem coś powiedzieć.
- Ja nie wyglądam dobrze?! Niech pan spojrzy na siebie! Skąd w ogóle zna Pan moje imię?!
Kiedy zaczęła krzyczeć moje mięśnie twarzy znowu się spięły.
- Znam wszystkie imiona uczniów, z którymi prowadzę zajęcia.
Kiedy to powiedziałem uspokoiła się, przynajmniej miałem taką nadzieję.

Julie's POV:
  Racja. Kompletnie ześwirowałam. Oczywiste, że nauczyciele mają obowiązek znać imiona swoich uczniów.Znowu się ośmieszam. To ja jestem tą wariatką, a on normalnym nauczycielem.
- Odwieźć cię do domu? Powinnaś odpocząć. - Spojrzałam na niego z lekko zmarszczonym czołem. Chyba sobie żartuje, muszę poszukać Sam.
- Nie! Ja-ja muszę iść znaleźć przyjaciółkę, Sam. - Zerknęłam na wyświetlacz telefonu aby upewnić się, czy nie dzwoniła.
- Widziałem ją przed chwilą. Wyglądała na zadowoloną. - Wskazał głową za siebie na drzwi.
- W takim razie zadzwonię do niej i zapy...
- Nie. Nie usłyszy telefonu, przy takiej muzyce nie ma szans. - Upierał się. W sumie chyba miał rację.
Zaczynałam się znowu niepokoić. Nie mam już pieniędzy na taksówkę, a mieszkam dosyć daleko. Po chwili zgodziłam się. Mam jak zawsze głupie urojenia. On jest normalny, gdyby nie był, nie zostałby przyjęty do naszej szkoły. Kiedy wróciłam do budynku aby przedostać się na parking, hałas znów zaczął kaleczyć moje uszy. Przeciskaliśmy się przez tłum osób. Ostatecznie wsiadłam do czarnego auta bruneta. Kiedy zapięłam pas podałam mu adres. Ostatni raz spojrzałam na dom Chada.
   Droga była ciemna i prawie pusta. Jechaliśmy w milczeniu aż Harry ominął ulicę, w którą powinien skręcić.
- Um. Przegapił Pan skręt. Niech Pan zawróci - powiedziałam patrząc w tylną szybę, jednak on milczał - Słyszy Pan?
- Jedziemy w dobrym kierunku.
Na te słowa moje serce zaczęło szybciej bić. Coraz bardziej się bałam. Prosiłam jeszcze kilka razy aby w tej chwili zawrócił, ale na marne. Zamknęłam oczy, a mój brzuch bolał z każdą sekundą coraz bardziej. Dlaczego ja jestem taka głupia. Po co wsiadałam do tego pieprzonego auta! Cholernie się bałam. Nie miałam bladego pojęcia dokąd jedziemy. Kiedy się zatrzymał momentalnie otworzyłam oczy i zobaczyłam... swój dom. Nie mogłam zrozumieć co się stało.
- Mówiłem, że to właściwa droga. Na tamtej ulicy był korek. - Spojrzał na mnie wyczekująco, chcąc zobaczyć jak zareaguję, takie miałam wrażenie.
- Dzię-dziękuję za podwózkę. - Odpięłam szybko pas i chwyciłam za klamkę jednak drzwi nie ustąpiły. Serce mi stanęło. Spojrzałam na Harry'ego.
- Oh, tak.
Tylko tyle usłyszałam. Odblokował drzwi przez naciśnięcie pilota i w tym samym momencie wyskoczyłam z auta jak oparzona. Nie fatygowałam się żeby powiedzieć 'Do widzenia' po prostu trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do domu. Czy on mówił coś o korku? Tamta ulica nie jest ruchliwa, zwłaszcza nocą.

8 komentarzy

  1. Cudo!! Świetny rozdział. Moim zdaniem to jest cudowne. Mogłabym czytać i czytać. <3 Czekam na nextaaaaaaaaaaaaaa :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Bardzo mi się podoba. Fabuła ciekawa i wciągająca. Na pewno nie raz tutaj wpadne xx
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie pojawił się 5 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki Harry. O kurdeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Czytam next i to w ekspresowym tempie! <3
    -Ronnie xx

    OdpowiedzUsuń
  6. BOSKI <3 <3 <3
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń